2017/07/20

hello, it's me!


Przychodzę dziś do was z małą porcją świeżutkich zdjęć!
Nie ma co dziś się rozpisywać, bo na nic tak na prawdę nie ma czasu. Korzystam z wakacji i się świetnie bawię! Za mną Open'er, przede mną wyjazd do Krakowa i Woodstock. Plany są na całe wakacje - żeby wykorzystać je jak najlepiej. 
W dzisiejszym poście chciałabym wam szczególnie polecić bluzy ze sklepu Ahusa - ja w mojej nowej jestem wręcz zakochana. 
Bluza - ahuscomp
Buty - Nike Presto










2017/05/23

TREAT YOURSELF

Dawno tu nic nie pisałam, dziwnie jest patrzyć na to puste okienko z równie wielką pustką w głowie. Zawsze, gdy siadałam miałam plan, przynajmniej lekki zarys tego co chcę tu zapisać, przekazać wam. Czasami były to po prostu myśli, które chciały się wydostać na zewnątrz, a to była dla nich jedyna droga ucieczki. Teraz, gdy tak sobie siedzę z herbatą myśląc nad tym, co ja tak na prawdę mam w tym momencie w głowie - dochodzę do wniosku, że nic. Nie mam pojęcia od czego to jest zależne - od nawału pracy, emocji, nowych doświadczeń, a może po prostu od braku czasu na taki odpoczynek jaki sobie funduję w tym momencie. Sama ze sobą. W sumie to z jakąś ziołową herbatą, której fusy zostają na wargach po każdym łyku. Dziś zrobiłam coś dla siebie, pierwszy raz od bardzo długiego czasu w pierwszej kolejności pomyślałam o sobie. Siedząc w oknie, słuchając śpiewu ptaków, patrząc na zachodzące słońce, z ustami całymi w fusach myślę sobie, że tak mi dobrze, że potrzebowałam tego. Odpoczynku od wiecznej bieganiny, uganiania się za kimś lub za czymś. Czemu nie zauważałam tego wcześniej? Czasem dobrze jest być egoistą, dogadzać sobie i nie patrzyć co powiedzą inni. Ja na przykład uwielbiam napawać się zapachami wiosny, promieniami słońca, leżeć wśród traw na łące i nie myśleć o bożym świecie. Odciąć się. Zapomnieć na chwilę. Poczuć ten moment, który jest, przecież tak ulotny, nieprawdaż? Zatraćmy się w tym. Dajmy się ponieść tej wiośnie, która coraz bardziej zaczyna rozbrzmiewać w naszych domach, na naszych podwórkach, w naszych sercach. Spełniajmy marzenia - bo cóż nas bardziej może uszczęśliwić. Moi drodzy - treat yourself.
Teraz, kończąc pierwszą klasę liceum, przypominam sobie jak bałam się tego nowego środowiska prawie rok temu - i wiecie co? Niepotrzebnie. Doszłam do wniosku, że nawet z takim bagażem z jakim ja wchodziłam w ten świat można sobie świetnie poradzić - serio(!). Było trudno, ale moment, czy przez życie da się przejść bezproblemowo? Ten komu się to udało niech pierwszy rzuci kamień. Były momenty płaczu, przez który trzeba było uciec z lekcji, myślenia, że nie da się rady, ale wiecie co? Dałam, bo się starałam. Nie poddałam się, przez pierwszą lepszą osobę, która chciała podłożyć mi kolejną kłodę pod nogi - a możecie mi uwierzyć, takich person w liceum nie brakuje. Do stawienia czoła takim wyzwaniom, trzeba po prostu dojrzeć. Dostać parę razy po dupie i potem  już wiadomo jak się podnieść po ciosach. Ostatnie dwa lata były trudne, pewnie kolejne dwa nie będą łatwiejsze, ale na ten moment jest mi dobrze. Cudownie mi i oby to trwało jak najdłużej. Zaczęłam zauważać i przede wszystkim doceniać to, co mam. Nie wypada mi narzekać, mam jak na razie wszystko czego mogłabym pragnąć od życia - pełno przyjaźni, miłości, wolności, ludzi, którym mogę zaufać. Czy mogłoby być lepiej? Pewnie tak, ale skoro jestem już w moim apogeum szczęścia, to po co mam brać więcej? Jest mi dobrze, bo uszczęśliwiam siebie, nie robiąc przykrości innym - a to ważne. Nigdy nie szanowałam dążenia do celu po trupach - zwykłe zwyrodnialstwo. Dochodźcie do wszystkiego powoli, ale nie róbcie krzywdy reszcie, bo karma się na was odegra i to z podwójną siłą. Z lekcji fizyki zapamiętałam, że: "akcja = reakcja", więc nie rób drugiemu co tobie nie miłe, żyj w zgodzie z naturą i kochaj bliźniego jak siebie samego. Żartowałam. Siebie możesz kochać czasami bardziej.

Na zdjęciach piękna i wszystkim tu już znana Jagoda Maląg!















2017/03/03

Jak dobrze mi



Ostatnio jestem wyjątkowo szczęśliwa. Spełniam marzenia, spotykam cudownych ludzi, robię świetne rzeczy, realizuję się, rozwijam pasje. Marzec od kilku dobrych lat jest tym najbardziej pracowitym miesiącem - szykuje się premiera nowego spektaklu, jesteśmy już w połowie drugiego semestru szkolnego, w planach maaaaasa wyjazdów, które przecież trzeba dopiąć na ostatni guzik. Lubię być tak zajęta, lubię żyć aktywnie, planować, szykować - najgorsza jest nuda.
Żyjcie chwilą - czasami niespodziewanie można znaleźć szczęście.





2016/12/27

Rok w pigułce.

  
Uwielbiam to uczucie, gdy siadam rano z gorącą herbatką do komputera, za oknem pada deszcz, jest szaro i nieprzyjemnie, a mimo wszystko ja chcę wam przekazać tu coś pozytywnego. Może więc małe podsumowanie kończącego się już roku? Przecież tyle się zdarzyło. Same wakacje mogę ogłosić najlepszymi jak do tej pory!
W 2016 wchodziłam naładowana dobrą energią i wyszło mi to na dobre. Dzięki właśnie takiemu pozytywnemu naładowaniu mogłam przeżyć tyle wspaniałych chwil z rodziną i przyjaciółmi jakie przytrafiły mi się w tym kończącym się już roku. Przejechałam dużo kilometrów, byłam w wielu miejscach, na wielu koncertach (kocham Wrocław!), poznałam jeszcze więcej cudnych osobowości. Przez ten rok nauczyłam się na kim mogę polegać, komu ufać i z całego serca życzę wszystkim, aby mieli równie wspaniałe osoby przy swoim boku. Jak każdy miałam wiele potknięć, ale to tylko jeszcze bardziej wzbogaciło mnie jako człowieka. Zmiana szkoły też dała mi wiele, patrzę na wszystko teraz z innej perspektywy, a nauka czasami tak mnie pochłania, że siedzę dosłownie zakopana książkami - co oczywiście daje widoczne efekty. Powoli zaczęłam uczyć się systematyczności i dokładności, a to nigdy nie było moją dobrą stroną. Zawsze gdzieś mogłam usłyszeć "zdolna, ale leniwa", co chcąc, nie chcąc było prawdą. 
W ciągu tych 365 dni miałam o wiele więcej wzlotów, niż upadków, mimo wszystko te mocne kopy w dupę od czasu do czasu, dały mi więcej niż wieczna rozpusta. Ważne jest, żeby każdy z nas podejmował swoje decyzję powoli i z rozwagą. Wiele  moich wyborów było chaotycznych i na wariackich papierach. Nie rozważałam konsekwencji tylko płynęłam z nurtem. I wiecie co? Nie cofnęłabym teraz niczego, bo zapewne nie byłabym taka jaka jestem na ten moment, i nie żałuję żadnej chwili. W momencie mi się podobało, a że potem okazało się nie być takie kolorowe, to trudno - zdarza się.
Cieszę się, że mam możliwość rozwijania swoich pasji i spełniania swoich marzeń. Nic nie zastąpi mi potrzeby samorealizacji. 
A jak wam minął rok 2016? Nauczyliście się czegoś? O coś wzbogaciliście?

NA ZDJĘCIACH: JAGODA MALĄG













2016/11/17

"Od urodzenia, aż do śmierci i jeszcze jeden dzień dłużej", czyli WOŚP 2017.

Kornel
KOWALSKI
-uczeń, od wielu lat współdziałający z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy jako wolontariusz i jeden z członków organizacji jeleniogórskiego Sztabu. Niesamowicie skromna, przyjazna i uśmiechnięta osoba, której historia z pomaganiem zaczęła się bardzo niepozornie. Ma 18 lat.


JULIA BYSZKOWSKA: Jak to się stało, że zostałeś naszym tegorocznym jeleniogórskim Szefem Sztabu? Czy każdy może ubiegać się o takie stanowisko?
KORNEL KOWALSKI: Jak to się stało? Przygotowywałem się do tego od jakiegoś czasu. Natchnęła mnie do tego praca jaką wykonałem z kilkoma osobami dwa lata temu. Z pomocą paru znajomych udało mi się zorganizować wtedy 23. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Tak na  prawdę, sam siebie nie nazwałbym takim mianem jak: „jeleniogórski Szef Sztabu” – może bardziej jako jeden z trzech Szefów z dwóch sztabów jakie mamy w Jeleniej Górze. Niektórzy mogą nie wiedzieć, że mamy również drugi sztab harcerzy w naszym mieście, a po za tym Angelika Dziedzińska, jest moją prawą ręką przy różnych pracach związanych ze sztabem „All-ternatywa”. Jesteśmy w tym razem, tyle, że to ja jestem na papierze.
Powiedziałeś o swojej pierwszej próbie organizacji WOŚP-u sprzed dwóch lat. Kiedy natomiast zacząłeś działać charytatywnie? Co cię do tego przekonało?
Działanie charytatywne rozpocząłem w pierwszej klasie gimnazjum, czyli 6 lat temu. Taką chęć do pomagania przekazała mi jedna z koleżanek – Małgosia Gluza. Pewnego dnia podeszła do mnie na korytarzu i zapytała, czy nie chciałbym czasem wziąć udziału w takiej akcji podczas której, miałem pomagać pakować ludziom zakupy w markecie. Poszliśmy razem na spotkanie Stowarzyszenia Jeleniogórskiej Młodzieży „All-terantywa”, gdzie mieliśmy o tym rozmawiać. Na miejscu jednak okazało się, że nikt o żadnej takiej akcji nie ma pojęcia, a że był to czas, gdy wszyscy spotykali się tam by zorganizować 19. Finał WOŚP-u, cała ta sytuacja skończyła się na tym, że miałem swój udział przy organizacji tego pamiętnego dla mnie finału. Warto nadmienić, że jeszcze rok wcześniej byłem także wolontariuszem. Mimo wszystko jako początek mojej działalności charytatywnej wspominam właśnie rok 2010, gdy siedziałem tam razem z innymi organizatorami i zbieraliśmy wolontariuszy.
Sądzę w takim razie, że masz już dość duże doświadczenie w organizacji takich eventów, więc na pewno też możesz mi powiedzieć, czy organizacja Finału Orkiestry jest przedsięwzięciem trudnym, wymagającym poświęceń? Co należy do Twoich obowiązków?
Niewątpliwe jest to, że jest to niesamowicie trudna rzecz do zrobienia. Nie oszukujmy się, zorganizowanie około stu pięćdziesięciu  osób, każdemu przyporządkowanie odpowiedniego zdjęcia i wypisanie osobnej karty zgłoszeniowej, jest czasochłonne. Ja wychodzę z domu o wpół do ósmej do szkoły, ze szkoły jadę a obiad i już o godzinie piętnastej musze być tu w sztabie, aby przyjmować nowych wolontariuszy. Tutaj jestem do godziny siedemnastej, o dwudziestej muszę być w pracy i o wpół do pierwszej w nocy wracam do domu. Tak wygląda na tą chwilę mój, powiedzmy, „normalny” dzień. Pytasz, co należy do moich obowiązków… W zasadzie wszystko – i nic. Zaczynając od tego, że trzeba napisać pisma do sponsorów, żeby w czasie Finału nasi wolontariusze mieli coś ciepłego do zjedzenia i napicia się, żeby nie było żadnych nieporozumień, żebyśmy my mieli gdzie ich wszystkich przyjmować, żebyśmy mieli miejsce na Finał. Kończąc na właściwym rozliczeniu po Finale. Niektórym się wydaje, że Finał, to tylko ten jeden dzień. Tak nie jest. My zaczęliśmy organizacje już pod koniec października, na ten moment jesteśmy w połowie listopada, a całe działania kończymy tak naprawdę na początku lutego – a więc są to cztery, czasem nawet i pięć, miesięcy ciężkiej pracy i kombinowania, aby wszystko było dobrze i aby uzbierać w naszym mieście jak najwięcej pieniędzy dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jakbym miał to robić sam, to wątpię, że bym podołał – z pracy musiałbym zrezygnować (śmiech).


Od kiedy można zgłaszać się do bycia wolontariuszem?
Właściwie zaczęliśmy już wczoraj, czyli czternastego listopada. Dziś zaczęliśmy drugi dzień naboru, a liczba chętnych z minuty na minutę rośnie. Oczywiście, w tym momencie zapraszam wszystkich do dołączenia do nas. Nasz sztab znajduje się w Karkonoskim Sejmiku Osób Niepełnosprawnych, przy ul. Osiedle Robotnicze 47a.
Jak wygląda takie zgłoszenie? Konieczna jest zgoda opiekuna prawnego, jeśli wolontariusz jest niepełnoletni?
Zgłoszenie jest w formie ankiety. Gdy przychodzą chętne osoby dostają taki kwestionariusz do wypełnienia, z podstawowymi danymi, na temat swój i, w wypadku osób niepełnoletnich, opiekunów prawnych. Jak najbardziej na zgłoszeniu jest wymagany podpis rodzica, jeśli nasz przyszły wolontariusz nie ukończył jeszcze osiemnastego roku życia. Do ankiety każda nowa osoba powinna dołączyć swoje zdjęcie, które preferujemy otrzymywać w formie elektronicznej, droga mailową. Po zebreniu stu pięćdziesięciu wolontariuszy generujemy zobowiązania z bazy Szefa Sztabu, które potem wystarczy u nas podpisać.
Czyli tak naprawdę każdy może zostać wolontariuszem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy?
Dokładnie. Każdy. Od urodzenia, aż do śmierci i jeszcze jeden dzień dłużej.


Rozmawiała i fotografowała: Julia Byszkowska

2016/08/31

CZY BYSZI SKOŃCZY W MACDONALDZIE?!, czyli popularny #backtoschool



Powrót do szkoły. Dziwnie to brzmi, po aktywnie spędzonych, beztroskich dwóch miesięcach, czyż nie? Abstrakcyjnie wręcz. To teraz, gdy jeszcze się tak na prawdę nie wyszalałam, nie wybawiłam, mam wrócić do monotonni i nudy?
Tak pewnie brzmią Wasze myśli. A jakie jest moje zdanie? Ja się cieszę. Tak, zdecydowanie, uszczęśliwia mnie fakt, że mam w tym roku szanse poznać nowych ludzi, doświadczyć nowych rzeczy. Tyle jeszcze przede mną! Myśląc o szkole, nie myślę tylko o tym, że będę musiała godzinami siedzieć nad książkami. Myślę, o tym jak ciekawie się zapowiada nowy rok szkolny. Będę miała mnóstwo zajęć tych szkolnych jak i pozaszkolnych, które dobieram sobie według potrzeb i zainteresowań.
Wiele z Was pewnie nie wie, ale w tym roku wybieram się do liceum i idę do klasy humanistycznej. Czy po "humanie" skończę w Mac'u, tak jak mówią stereotypy? Mam ogromną nadzieję, że nie. Plany na "po maturze" też już mam, więc życzcie mi jak najlepiej, a i ja trzymam za Was kciuki w nowym roku szkolnym.








Na matematyce zdecydowanie przyda mi się kalkulator. Z moim talentem do przedmiotów ścisłych, mogłabym bez niego zginąć.



A OD SENNOŚCI BĘDZIE MNIE RATOWAĆ MOJA UKOCHANA KAWA Z NAJLEPSZEJ KAWIARNI W MIEŚCIE! JEŚLI MIESZKACIE W JELENIEJ, A NIE BYLIŚCIE JESZCZE W AROMACAFE, TO BIEGIEM, NIE TYLKO PO KAWĘ, ALE I INNE SMAKOŁYKI, KTÓRE TAM MAJĄ!

 

2016/07/28

SZCZERZE.


Nade wszystko w życiu cenię sobie szczerość, prawdziwość. Gardzę fałszerstwem i dwulicowością. Brzydzę się kłamstwem, które niektórzy myślą, że można usprawiedliwiać. Nie można. Kłamstwo, małe, czy duże, pozostaje dla mnie w żaden sposób nie wytłumaczalne. Zależy mi na prawdzie, nawet jeśli będzie bolesna. Może to dlatego, że lubię być świadoma, swojego życia, tego z kim się zadaję i czy dobrym ludziom oddaję swoje serce,



Ludzie łżą nałogowo. Wydaje im się, że nie ma innego wyjścia z pewnych sytuacji niż właśnie kłamstwo. Widzicie, sęk w tym, żeby podejmować w życiu takie decyzje i tak prowadzić swoje relacje, aby nie dopuszczać do sytuacji w których musimy skłamać. Jeden blef rodzi następny, tamten stwarza kolejne i tak właśnie w pewnym momencie zbiera nam się ich na tyle dużo, że nie nadążamy z ich łączeniem i z czasem ludzie zauważają pewne luki, w opowiadanej historyjce. Człowiek nie jest taki głupi, czasami nawet wystarczy sama gestykulacja, mimika, czy tiki nerwowe, które mimowolnie wykonujemy, gdy kłamiemy - jednym z nich jest na przykład drapanie się po nosie, czy za uchem, nerwowy śmiech, czy nienaturalna postawa.



Dlatego, proszę was ludzie, przestańcie kłamać. Jednostki inteligentne zauważają, że coś się dzieje nie tak, że jakiś element w waszym kłamstwie im nie gra, nie pasuje. "Kłamstwo ma krótkie nogi" to nie jest takie zwykłe ludowe przysłowie, jak najbardziej się sprawdza. Nawet jeśli wydaje wam się, że akurat w waszym przypadku, te przysłowiowe "nogi" są do nieba, i te się kiedyś kończą.
Jak to można usłyszeć w nowym kawałku Taco:
"Nie wiem jak ty. Mało ludziom wierzę.
Mam wrażenie, że się gubią, kiedy mówią szczerze
Czuję, czuję, że pulsują moje bzduromierze".